czwartek, 25 września 2014

[00] Prolog

                -Zapraszamy ponownie. - Ukłoniła się z wyuczonym uśmiechem na ustach. Poczekała, aż klient wyjdzie, po czym wyprostowała się z głośnym westchnięciem.
                Dzisiejszy dzień był duszny i dziewczyna miała wrażenie, że w powietrzu wisiało coś strasznego. Bagatelizowała jednak to uczucie, z gracją uwijając się przy stolikach. Już chciała podejść do nowego klienta, gdy z zaplecza wyjrzał szef.
-Urumi chodź tutaj! - krzyknął, na co wywróciła oczami i niechętnie skierowała się w jego stronę.
-Tak? - zapytała, gdy stanęła naprzeciwko niego. Mężczyzna ten był w średnim wieku, jednak jego twarzy wygląda dużo starzej. Zjadliwość z jaką traktował ludzi odbijała się na jego wyglądzie.
-Przejdę od razu do rzeczy - zaczął, wyciągając w jej stronę białą kopertę.
-Co to jest? - Dziewczyna uniosła brew, krzyżując ręce pod piersiami i nie zamierzając przyjąć niczego bez wyjaśnień.
-Wypłata i pieniądze rekompensujące zerwanie umowy. - Szef uśmiechnął się lekko, nieco ironicznie.
-Słucham?! - warknęła, marszcząc gniewnie brwi. - Jakim prawem mnie pan zwalnia?!
-Nie stać mnie na utrzymanie trzech kelnerek. - Wzruszył ramionami.
-Przecież... - Zacięła się, próbując się opanować.
-Nie dyskutuj! - Facet uniósł głos, wciskając jej do kieszeni kopertę. -Oddaj fartuch i wynocha!
-Wal się! - odpyskowała, rzucając mu firmową odzież w twarz. Odwróciła się ostentacyjnie na pięcie i ruszyła w stronę drzwi. Gdy przechodziła koło baru, podchwyciła kpiące spojrzenie koleżanki z pracy.
-Dziwka - skomentowała w myślach.
                Emocje zaczęły opadać dopiero po dwudziestu minutach szybkiego marszu. Nie miała żadnego celu, parła przed siebie, chcąc się uspokoić. Dopiero teraz przystanęła, po czym usiadła na skraju chodnika. Podciągnęła kolana jak najbliżej siebie i oparła na nich podbródek.
                Jakim prawem ją zwolnił?! Nie mogła tego pojąć. Harowała tam jak wół podczas, gdy dwie jej "koleżanki" obijały się jak mogły! Jedna z nich - córka szefa, która potrafiła potłuc kilkanaście talerzy podczas pracy i druga - jego kochanka, która w zamian za obciąganie mu druta miała pracę! Paranoja!
                Wściekłość znowu nią zawładnęła. Czuła jak w kącikach jej oczu czaiły się łzy. Co teraz? Nie miała pracy, a o posadę w tym mieście było cholernie trudno! Fakt faktem dostawała psie pieniądze, ale wystarczyło aby wyżyć, opłacić rachunki za mieszkanie i czesne!
-Cholera jasna! - krzyknęła, łapiąc się za głowę. Nie mogła pozwolić sobie na to, aby wyrzucili ją ze studiów! Przecież była na przedostatnim roku! A mieszkanie? Nie mogła wrócić do rodzinnego domu, to nawet nie wchodziło w grę.
                Nagle drgnęła, gdy ktoś położył jej dłoń na ramieniu. Spojrzała za siebie i ujrzała uśmiechniętego mężczyznę, zaledwie kilka lat starszego od niej. Był ubrany w firmowy, czarny garnitur, który musiał kosztować majątek.
-Wszystko w porządku? - zapytał, kucając obok niej i przyglądaj się jej badawczo.
-Tak. - Skrzywiła się słysząc, że jej głos stał się ochrypły. Odchrząknęła cicho, po czym wlepiła wzrok w asfalt. -Nic mi nie jest.
-Jestem innego zdania - stwierdził, marszcząc brwi. Urumi westchnęła głęboko, ponownie na niego spoglądając.
-Dziękuję za troskę. - Posłała mu wymuszony uśmiech, na co mężczyzna się zaśmiał.
-Pamiętaj, że z każdej sytuacji jest wyjście. - Uśmiechnął się ciepło.
-Takashi-san! Spieszymy się! - krzyknęła kobieta, która stała nieco dalej i ze zniecierpliwieniem spogląda na zegarek.
-Smutek nie pasuje do tak ładnych dziewczyn - dodał, po czym wstał i skierował się w stronę wołającej go kobiety.
-Łatwo powiedzieć - mruknęła pod nosem, po czym przymknęła oczy. Nagle w jej umyśle zaświeciła się przysłowiowa lampka. Zerwała się na nogi, przez chwilę obserwując tłum ludzi. Miała nadzieję, że zauważy w nim tego mężczyznę, jednak jego dawno już nie było.
                Chwilę jeszcze stała w miejscu, dziękując mu w myślach. Wszyscy przechodzili koło niej obojętnie, śpiesząc się i przejmując się jedynie sobą. A on jeden przystanął, zapytał, doradził chociaż sam się spieszył. Uśmiechnęła się szeroko, po czym ruszyła w stronę metra.
-Jesteś moją ostatnią deską ratunku.

~Pół godziny później

                Stała przed drzwiami, nerwowo przegryzając wargę. Serce waliło jej jak oszalałe, a ręce zaczynały się pocić. Bała się, że drzwi otworzy Aiko, która jej szczerze nienawidziła. W sumie nawet nie wiedziała dlaczego tak się nie lubiły. Może dlatego, że obie chciały być ważne dla tego samego mężczyzny?
                Jeżeli w mieszkaniu była ta żmija, to jej ostatnia deska ratunku zniknie i pozostanie całkowicie sama, zdana tylko na siebie. A wtedy na pewno wyrzucą ją z mieszkania.
                Wstrzymała oddech, gdy ktoś pociągnął za klamkę. Po chwili drzwi się otworzyły a z jej ust wydobył się jęk ulgi. Przed nią stał dość wysoki, brązowowłosy mężczyzna, który aktualnie zaczytany był w jakiś papierach.
-Słucham? - odezwał się obojętnym głosem, nadal skupiają wzrok na krzaczkach.
-Witaj wujku. - Uśmiechnęła się szeroko, ciesząc się, że w końcu mogła go spotkać. Mężczyzna drgnął, po czym przeniósł na nią zdziwione spojrzenie.
-Uru?! - Szatyn odetchnął z ulgą, po czym podszedł do niej i mocno ją przytulił. -O Kami-sama! Martwiłem się o ciebie - zaczął z wyrzutem. - Twój ojciec mówił mi, że się wyprowadziłaś i nie dajesz żadnego znaku życia!
-Eettoo... - Dziewczyna podrapała się po głowie, zdziwiona tym, że jej wujek był tym tak przyjęty.
-Wejdź do środka. - Przepuścił ją w drzwiach. -Zrobię nam herbaty i porozmawiamy na spokojnie.
                Weszła do mieszkania, rozglądając się po pięknie urządzonym salonie. Jasnozielone ściany idealnie komponowały się z białymi meblami. Całość prezentowała się bardzo przytulnie i Urumi aż pisnęła z zachwytu. Sugizo zaśmiał się cicho.
-Co u ciebie, Uru-chan? - Uśmiechnęła się szeroko, słysząc to zdrobnienie. Tylko wujek tak się do niej zwracał.
                Usiadła na kanapie, patrząc na szklany stolik, na którym leżały porozrzucane kartki i laptop.
-Nowy singiel? - zapytała, dostrzegając wśród papierów umowę oraz teksty i nuty piosenek.
-Tak, mamy ruszyć z nagrywaniem w przyszłą środę. - Westchnął ciężko. -Przyniosę herbatę.
                Sugizo przy niej zawsze dużo mówił. Lubił dzielić się z nią swoimi spostrzeżeniami oraz problemami. Wiedział, że jego bratanica go wysłucha i ufał jej bezgranicznie. Ona także mogła zawsze na nim polegać. Była głupia! Już dawno mogła ponownie do niego przyjść! Ale Aiko... Obawiała się, że znowu spotka tę sukę.
                Na samą myśl o wrednej narzeczonej jej wujka zrobiło jej się niedobrze. Wiedziała, że ta kobieta była z Sugizo tylko ze względu na jego znajomości i nie potrafiła zrozumieć, dlaczego szatyn utrzymywał z nią taką zażyłość.
                Przeniosła wzrok na szatyna, który właśnie wszedł do salonu. Postawił przed nią herbatę w jej ulubionym kubku, na co uśmiechnęła się rozczulona.
-Więc? Dlaczego się wyprowadziłaś? - zapytał, siadając obok niej i uważnie się jej przyglądając. Urumi objęła kubek dłońmi.
-Wiesz jacy oni są... - zaczęła cicho. -Miałam tego wszystko dosyć. Chciałam się stamtąd wyrwać. - Wzruszyła ramionami, upijając łyk herbaty.
-Ech... Uru... - Wujek pokręcił niedowierzająco głową. -Dlaczego nie przyszłaś od razu do mnie?
-Nie chciałam spotkać Aiko. Wiesz, że jej nienawidzę - wyjawiła, na co Sugizo parsknął głośnym śmiechem. Dziewczyna spojrzała na niego ze zdziwieniem.
-Ona nie mieszka tutaj od jakiegoś roku, rozstaliśmy się. - Urumi rozszerzyła niedowierzająco oczy.
-Ale... jak to? Przecież byłam tutaj ostatnim razem jakieś pół roku temu i to ona otworzyła mi drzwi.
-Była zabrać swoje rzeczy. Nawet mi słowem nie wspomniała o tym, że tu byłaś! - warknął Sugizo z hukiem odstawiając szklankę. -Miałaś rację. Aiko było suką, zrobiła mi wielką awanturę o to, że nie chciałem załatwić jej roli w filmie! - Bezpośredniość Sugizo wcale jej nie zdziwiła. -Jej już nie ma, wróćmy do poprzedniego tematu. Gdzie mieszkasz, pracujesz?
-Mieszkam w małej kawalerce, nic specjalnego. -Wzruszyła ramionami. - Pracowałam w barze w centrum jako kelnerka.
-Pracowałaś? - Podchwycił natychmiast szatyn.
-Tak, dzisiaj mnie zwolniono. - Zagryzła wargę. - Bezpodstawnie co prawda, ale zostałam wyrzucona na zbity pysk. - Dziewczyna przeniosła wzrok za okno.
-Urumi, spójrz na mnie -  mówiąc to delikatnie złapał ją za podbródek i odwrócił jej twarz w swoją stronę. -Wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć. Mogłaś przyjść od razu do mnie i nie przejmować się Aiko. Wtedy nie miałabyś żadnych problemów.
-Wiem, ale... - przerwała, czując jak w oczach gromadzą jej się łzy.
-Nie ma "ale" Uru-chan. - Sugizo uśmiechnął się lekko. - Nie jestem zwolennikiem wykorzystywania moich znajomości, ale dla ciebie zrobię wyjątek. Mój wkład będzie minimalny, załatwię jedynie rozmowę kwalifikacyjną, więc dziewięćdziesiąt procent sukcesu będzie zależało od ciebie - wytłumaczył.
-Wujku...
-A co do mieszkania: jestem teraz sam, stęskniłem się za tobą i twój pokój zawsze na ciebie czekał.  Nie pozwolę na to, aby moja ukochana bratanica mieszkała w jakiejś ruderze. Wiem ile zarabiają kelnerki, więc zapewne wynajmujesz marne apato, w którym ledwo mieści się futon i kotatsu. - Urumi opuściła głowę, patrząc na podłogę. -A więc mam rację. Dopij herbatę, pojedziemy do ciebie, zabierzemy twoje rzeczy i rozwiążemy umowę z właścicielem.
-Arigato i przepraszam za kłopot - Urumi przytuliła się do wujka, czując się dziwnie. Z jednej strony cieszyła się, że jej problemy zniknęły jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki ale z drugiej strony miała wrażenie, że wykorzystywała Sugizo.
-Za to przepraszam oberwiesz po uszach! - Szatyn zaśmiał się głośno. -Zawsze chciałem abyś tutaj mieszkała, tylko twoi rodzice nie wyrażali na to zgody - wyznał. -No, wstawaj! Załatwimy co trzeba i zdążymy jeszcze ugotować nasze popisowe danie!

7 komentarzy:

  1. Nie masz pojęcia, jak wielką niespodziankę i radość mi sprawiłaś tym powrotem, za to ogromne Arigato <3.
    Szef nie ma pojęcia, jak wielki błąd popełnił, zwalniając Urumi, ale cóż... Oby kiedyś oberwał po uszach.
    Miły pomocny pan -niecodzienne zjawisko, naprawdę.
    A Urumi ma najlepszego wujka na całym świecie -tego jej potwornie zazdroszczę :3.
    Mam nadzieję, że wstawisz rychło kolejną część :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Twoja radość dodała mi weny i pewności, że dobrze zrobiłam odświeżając to opowiadanie :) Tęskniłam za nim, ciągle do mnie wracało, bo miałam wrażenie, że porzuciłam coś, co miało potencjał. A po przeczytaniu starych komentarzy zrobiło mi się głupio, że zawiodłam czytelników. Więc oto jestem :3
      Miły pomocny pan jeszcze się pojawi w opowiadaniu ^ ^
      Wiem, chciałabym mieć takiego wujka *_* A co do notki - jutro przerobię rozdział pierwszy :3

      Usuń
  2. :3 awwww, a już myślałam, że nic więcej spod Twojej ręki nie przeczytam :D
    Miła niespodzianka.
    Ten gburowaty gościu będzie baaardzo żałował, że zwolnił jedyną osobę, która zapewniała mu sprawne funkcjonowanie personelu :D
    Z jednej strony rozumiem Urumi, bo nawet jeśli rodzina, to zawsze jest takie dziwne wrażenie, że to wykorzystywanie. Ale z drugiej... chrzanić to! Dziewczyno, zasłużyłaś, by ktoś się Tobą zaopiekował i wspomógł, a taki wujek idealnie się nadaje :D

    Nie mogę się doczekać następnego rozdziału :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ogromnie motywuję mnie fakt, że się cieszysz z mojego powrotu w sferę ff o Gazettach :3 Jutro mam zamiar zedytować i dopisać kilka rzeczy do rozdziału pierwszego.
      Szefostwo niestety nie zawsze patrzy na efektywność pracy pracownika, ale cóż, tacy ludzie zazwyczaj szybko zwijają swój interes ^ ^

      Usuń
  3. Cieszę się, że wróciłaś.
    Ten jej były już szef to kompletny głupek.
    Ale od czego ma się kochającego wujka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sumie jesteś jedną z dwóch osób, które przyczyniły się do mojego powrotu. Po przeczytaniu Twojego opowiadania "Z chłopczycy w damę" przypomniałam sobie o moim, które od dwóch lat leży i się kurzy. Dziękuję :)

      Usuń
    2. Nie ma za co.
      Naprawdę się cieszę, że jakoś udało mi się przekonać cię do powrotu.

      Usuń