„Grzebiąc
Twój oddech w stagnacji czasu
Ty,
która czekałaś na pomoc, nie dostałaś jej
Stara
piosenka, której już nie usłyszysz
Nie
usprawiedliwia niczego; płaczę.”
The GazettE – „Without a trace”
Dedykacja dla:
-Vixen, zdrowiej Słońce :3
Stała
przed nim, a ambiwalentne uczucia rozrywały jej serce. Samo patrzenie na jego
twarz sprawiało jej niemal fizyczny ból. Kiedyś nierozłączni... Dziś stali
naprzeciwko siebie niemal jak obcy sobie ludzie. Było w tym coś strasznego, coś
co ją przerażało. Chciała stąd uciec.
Przecież
nie tak miało być! Wiedziała, że mieszkając z Sugizo prędzej czy później go
spotka. To był kolejny powód, dla którego zwlekała z przyjściem do wujka.
Planowała wtedy stanąć przed Miyavi'm jako pewna siebie osoba. Miała spojrzeć
mu głęboko w te jego cholerne oczy i powiedzieć mu, że już go nie potrzebowała!
Że świetnie dawała sobie radę bez niego!
Ale
to ciemnobrązowe tęczówki, w których oprócz zdziwienia malowała się radość. To
oblicze, które kiedyś widywała niemal codziennie. Głos, który kiedyś usypiał ją
do snu... Nagle zapragnęła wrócić do tamtych czasów, wtulić się w jego ramiona.
Ale wiedziała, że czasu nie mogła cofnąć. Nie mogła wybaczyć mu tego co zrobił.
Poczuła jak w jej oczach gromadzą się łzy i mocno zacisnęła powieki, próbując
je powstrzymać. Usłyszała jak ktoś do niej podchodzi.
Czuł
się tak, jakby ktoś spoliczkował go silnym,
precyzyjnie wymierzonym ciosem, który odrzucił go do tyłu. Dlaczego
zwracała się do niego po nazwisku? I ten ból w jej głosie, niema pretensja do
niego. Przecież to on powinien być na nią zły! Martwił się. I chociaż minęło
tyle lat od ich ostatniego spotkania, nie mógł o niej zapomnieć. Była dla niego
ważna. To dzięki tęsknocie do jej osoby powstały te wszystkie ballady. Były to
piosenki bliskie jego sercu i gdy je śpiewał, zawsze przed oczami miał jej
twarz i te uśmiechnięte szare oczy. Uśmiechnął się lekko. Teraz nie liczyło się
dla niego to, że go opuściła. Ważne było to, że ją znalazł, że była cała i
zdrowa. Zaczął iść w jej stronę, jednocześnie zastanawiając się dlaczego tak
reagowała na jego obecność. Czyżby miała wyrzuty sumienia? Nawet jeśli... On
jej już dawno wszystko wybaczył.
Zagryzł
lekko wargę, gdy znalazł się przed nią. Wzrokiem jeszcze raz zlustrował jej ciało.
Była od niego niższa o dobre dwadzieścia centymetrów. Wiedział doskonale, że
nie była taka delikatna, na jaką wyglądała. Nie raz potrafiła pokazać pazurki.
Jednak była też niezwykle wrażliwa.
Powoli
wyciągnął rękę przed siebie, po czym położył dłoń na policzku dziewczyny.
Drgnęła niespokojnie jednak nie podniosła wzroku.
-Urumi-chan… -
westchnął z ulgą, po czym objął dziewczynę i przytulił ją do siebie. Uśmiechnął
się szerzej, czując delikatny malinowy zapach. Poczuł jak brunetka niepewnie
wtulała się w niego a jej ciało lekko drżało. Natychmiast przytulił ją mocniej,
wtulając swoją twarz w jej włosy. Usłyszał cichy szloch.
Nie mogła
inaczej postąpić. Jego dotyk, jego głos… Mimo, że to bolało przynosiło jej w
pewien sposób ukojenie. Nagle poczuła się bezpieczna, a jej serce od dawna nie
biło tak rytmiczne. Nie potrafiła powstrzymać łez. W tej chwili nie wiedziała
czy płakała ze szczęścia czy ze strachu. Wtuliła głowę w jego tors, próbując
się uspokoić. Zareagował na jej widok tak jakby nigdy nic się nie stało. Jakby
jej nie skrzywdził. Nagle opuściła ręce wzdłuż tułowia.
-Zostaw mnie... - wyszeptała cicho. A gdy Miyavi nie
zareagował uniosła głos do krzyku. -Puść mnie, słyszysz?! - Wyszarpała się, a
zdziwiony solista cofnął się o krok. Wyciągnął w jej stronę dłonie, niezdolny
do jakichkolwiek słów. -Co ty sobie myślisz?! - warknęła, kręcąc niedowierzając
głową i patrząc na niego przez łzy. Kosmyki mokrych od deszczu włosów
przyklejały jej się do twarzy.
Sugizo
poruszył się niespokojnie, dokładnie obserwując zaistniałą sytuację. W każdej
chwili gotowy był do szybkiej interwencji.
-Ale Urumi-chan...
- jęknął Miyavi, próbując znowu się do niej zbliżyć. Dziewczyna niezgrabnie
uniknęła jego dotyku, potykając się o dywan.
-Nie mów tak do mnie! Co ty sobie wyobrażasz?! Że po tym
wszystkim rzucę ci się w ramiona jakby nic się nie stało?! Przeliczyłeś się Ishihara –syknęła, po czym odwróciła się
na pięcie i szybkim krokiem ruszyła w stronę swojego pokoju.
-Urumi... - wyszeptał zdziwiony brunet i już chciał za
nią ruszyć, gdy ktoś złapał go za nadgarstek. Odwrócił głowę i spostrzegł
śmiertelnie poważnego Sugizo.
-Miyavi, o co tu chodziło? - zapytał, na co Ishihara
opuścił głowę.
-Nie wiem... - Słowa te wydawały się być nieco żałosne.
-Będzie lepiej jak już pójdziemy - wtrącił Yoshiki.
~
Musiała
stamtąd wyjść. Wiedziała, że jeżeli zostałaby dłużej w salonie to albo by go
uderzyła albo rzuciła mu się w ramiona, zapominając o wszystkim co zrobił. A
tego tym bardziej nie chciała. Wtuliła twarz w poduszkę, tłumiąc szloch. Nagle
drgnęła lekko, czując czyjąś dłoń na swojej łopatce.
-Spokojnie Młoda,
to tylko ja. - Usłyszała zatroskany głos wujka. Powoli podniosła się do pozycji
siedzącej, spoglądając na Sugizo. Siedział na skraju jej łóżka i uśmiechał się
smutno. -Powiesz mi co się stało? - zapytał.
-Wujku... -zaczęła, lekko zagryzając wargę. -Miyavi...
on... kiedyś był moim przyjacielem - wyznała z trudem. -Tym najlepszym, jedynym... Zawsze myślałam, że ta
przyjaźń będzie trwała całe życie. Byłam taka głupia - dodała, kręcąc
niedowierzająco głową. Sugizo zbliżył się do niej, mocno ją do siebie
przytulając. Gdy tylko wtuliła się w jego ciało, poczuła jak wszystkie tamy
puszczają, a łzy obwicie spływają po jej policzkach.
-Ciii... Nie płacz Uru-chan - szeptał szatyn, pieszczotliwie głaszcząc ją po głowie.
-Łudziłam się, oszukiwałam... Myślałam, że przyjaźń
zawsze będzie dla niego najważniejsza! - mówiła przez łzy. -Byłam taka głupia.
-Nie mów tak. Po prostu mu ufałaś. - Oderwał ją od
siebie, kciukiem wycierając jej łzy. -Nie wiem co dokładnie się między wami
wydarzyło, ale musisz być silna. Gdybym wiedział, że tak na niego zareagujesz
to bym go tutaj...
-Przestań wujku, wiedziałam, że mieszkając tutaj prędzej
czy później się na niego natknę. To nie twoja wina. - Uśmiechnęła się lekko,
nie chcąc aby Sugizo się o to obwiniał.
-Pójdę zrobić gorącą czekoladę, masz ochotę? -zapytał, na
co dziewczyna się zaśmiała.
-Poproszę. - Przymknęła lekko oczy, patrząc jak szatyn
zmierzał w stronę drzwi. -Wujku... dziękuję.
-Nie dziękuj. - Sugizo uśmiechnął się szeroko. -Od tego
mnie masz - dodał wesoło. - Ale porozmawiaj z nim, gdy znajdziesz na to siłę.
~Dwa dni później
Leżał
w swojej garderobie z gitarą na brzuchu. Z wyczuciem delikatnie szarpał
strunami instrumentu. W pomieszczeniu rozbrzmiewał spokojny początek Hi no hikari[i].
Przymknął powieki, wsłuchując się w melodie. Nie śpiewał, chciał spokojnie
przemyśleć przedwczorajszą sytuacje.
Ten,
który zawsze tryskał optymizmem po raz drugi poczuł się dogłębnie zraniony. I
to w dodatku przez tą samą osobę! To było jakieś pokręcone. Jakim cudem to ona
miała do niego pretensje?
Pamiętał
doskonale ten dzień, w którym dowiedział się, że dziewczyna go zostawiła.
Wyjechała bez słowa, bez grama wyjaśnień. Mimo to on czekał, miał nadzieję, że Urumi
zadzwoni, albo wróci, spotka się z nim i wszystko mu wyjaśni. A tymczasem było
całkowicie odwrotnie! Ciekawiło go kiedy wróciła do Japonii.
Westchnął cicho, gdy pomylił akordy.
Podniósł się do pozycji siedzącej i odłożył czarną gitarę na bok. Łokcie oparł
na udach, po czym wplótł palce we włosy.
Wybaczył
jej to, że wyjechała bez słowa. Chciał po prostu, aby była przy nim. Nie
interesowało go to dlaczego wyjechała, ani co tam robiła. Po prostu pragnął,
aby wróciła do niego. Aby było tak jak kiedyś. Aby mógł ją przytulić i
powiedzieć, że cholernie się cieszy. A tymczasem ona tak go potraktowała! Dlaczego
to tak strasznie bolało?
Podniósł
głowę, słysząc dźwięk otwieranych drzwi. Do pomieszczenia właśnie weszła grupa
ludzi, na których widok od razu poprawił mu się humor.
-Stało ci się coś? - Ruki uniósł brwi, widząc smutnego
przyjaciela.
-Mam kryzys wieku średniego - zaśmiał się cicho, nie
chcąc ich martwić. –Poza tym… Stęskniłem się za Aoi’m. Aoi! Kochanie! – krzyknął,
wstając z kanapy, po czym rzucił się na gitarzystę i mocno uwiesił mu się na
szyi. –Wiesz ile nocy nie przespałem, martwiąc się o ciebie? – szepnął do niego
gejowskim tonem głosu.
-Gomene .- Yuu
zachichotał. Miyavi miał specyficzne poczucie humoru, co jednym się podobało a
innych gorszyło. GazettE niewątpliwie
należało do tej pierwszej kategorii.
-Ach Aoi… Nie
opuszczaj mnie więcej –jęknął płaczliwym tonem głosu, po czym wtulił swoją
twarz w ramię chłopaka. Shiroyama pogłaskał go po włosach.
-Obiecuję, następnym razem przemycę cię na trasę w
walizce dla kota – powiedział rozbawiony, po czym oderwał od siebie Takamase.
Miyavi posłał mu łobuzerskie spojrzenie, po czym po raz kolejny walnął się na
kanapę. Ruki pokręcił niedowierzająco głową, siadając na krześle obrotowym.
-Jak trasa? – Ishihara uśmiechnął się, patrząc na
zmęczonych chłopaków.
-Było zajebiście! – Reita uśmiechnął się szeroko. – I te
fanki skandujące moje imię…– dodał rozmarzonym.
-Moich fanek było więcej! – Gitarzysta prowadzący złapał
w rękę poduszkę leżącą na kanapie, po czym rzucił nią w Akirę. –W końcu to ja
jestem najpiękniejszy. – Dumnie przeczesał swoje włosy.
-I na pewno najskromniejszy. – Lider oparł się o jedną z
szafek. – Było fajnie… Jedyny minus to taki, że pod koniec trasy Uru tak się
zachlał, że musieliśmy go zanieść pod prysznic. – Zagryzł wargę, aby się nie
roześmiać.
-Żebyś słyszał jak się darł, gdy puściliśmy mu zimną wodę
na ten jego śliczny łeb! – Aoi zaśmiał się głośno, patrząc na obrażonego
szatyna.
-Ja się wam kiedyś odpłacę… Zobaczycie… - mruknął Uruha,
krzyżując ręce na torsie.
-Nie mogę się doczekać.
– Yuu wystawił mu język.
-Mamy dodatkowy koncert – odezwał się niski, grubszy
facet, wchodząc do garderoby. Zmierzył każdego z chłopaków wyniosłym
spojrzeniem, po czym położył na dębowym stoliku jakąś kartkę. –Równo za dwa
miesiące zagracie koncert.
-Czemu ja nic o tym nie wiem?! – Yutaka uniósł głos,
patrząc na managera karcąco. Przecież to Tanabe zawsze ostatecznie o wszystkim
decydował. W końcu to on musiał wszystko rozplanować. Cały grafik prób,
koncertów, wywiadów, sesji. Westchnął cicho, krzyżując dłonie na torsie.
-Wybacz Kai… Nie było czasu, aby was o tym poinformować.
Manager Shiroi Naraku wyskoczył z
propozycją, aby…
-Shiroi Naraku?
– Yuu uniósł brew, posyłając chłopakom wymowne spojrzenie.
-Tak. Shiroi Naraku
powraca z nowym basistą. Ich koncert ma się odbyć za dwa miesiące a wy
będziecie im towarzyszyć – zakończył dumny, po czym przejechał ręką po swoich
siwiejących już włosach.
-Eetto… - Uruha
podrapał się w tył głowy. – Kto jest ich nowym basistą? – Uniósł brew.
-Nie wiem… Jak chcecie to idźcie zobaczyć. Mają teraz
próbę w głównej sali naszej wytwórni. – Wzruszył ramionami, po czym obojętny na
wszystko wyszedł z pomieszczenia.
-Chyba czas zmienić managera – mruknął do siebie Kai.
-Mam
plan - szepnął Miyavi, stojąc przed drzwiami do głównej sali. Już tutaj można
było doskonale usłyszeć mocniejszą, mroczną muzykę i świetny wokal. Głos
Aki’ego był niezwykle głęboki a za razem delikatny. Miejscami ociekał mrokiem,
strachem, bólem. Chłopak potrafił idealnie nadać uczucia śpiewanym przez niego
słowom. Jego głos raz cichł a raz unosił się do przerażającego krzyku. To było
niesamowite. Emocje były niemalże namacalne. Solista uśmiechając się, spojrzał
na Ruki’ego.
-Będziemy
czołgać się do sceny, ale tak aby nas nie zauważyli. -Takanori uniósł brew,
słysząc to. -Później wdrapiemy się po schodach i jak Yaichiro będzie grał
solówkę, przewrócimy go.
-Ruki się na to nie zgodzi - szepnął Kai, śmiejąc się z
absurdalnych pomysłów solisty. Jednak - ku zdziwieniu reszty zespołu -
Matsumoto skinął głową, uśmiechając się szeroko, po czym razem z brunetem
otworzyli drzwi.
-Nie schrzań tej misji. Ona ma rangę S! – powiedział z
powagą Miyavi, w duchu śmiejąc się głośno. Musiał się jakoś odciągnąć od tych
natrętnych myśli, a najlepszym rozwiązaniem na to były wygłupy z przyjaciółmi.
Wychylił głowę, obserwując co działo się w pomieszczeniu. Każdy był zajęty grą,
więc spokojnie mogli dostać się do środka. –Padnij! – krzyknął w miarę cicho,
po czym rzucił się na podłogę. Takanori uśmiechając się szeroko, również
wykonał ten rozkaz. -Boku wa ninja desu…
- mruknął rozbawiony brunet.
_______
Notka miała być jutro, ale ze względu na Vixen
publikuję ją dzisiaj :)
Och ta Vixen, Vixen, przez nią musiałaś tak bardzo przyspieszyć publikację xD.
OdpowiedzUsuńDziękuję za dedykację, dzięki Tobie się lepiej czuję :3. Może i wena mi dopisze :3. Chociaż dzisiaj robię takie śmieszne błędy i non stop się poprawiam XD.
I Meev i Uru się czują skrzywdzeni, chociaż mniej mi szoda Takiej masy :3
Ciekawe, czemu Ajoś jest taki wymowny, zaiste ciekawe :P
Jak dla mnie możesz wstawić wszystko na raz ♥ XD
Ajoś ma swoje powodu :3 Już nie mogę się doczekać, aż napiszę PEWNĄ scenę *złowieszczy śmiech*
UsuńCieszę się, że czujesz się lepiej ^ ^ Niech wena dopisuje, bo Tokuś chce Twój rozdział <3
Oj tam, bo to trochę skomplikowana sprawa xD
Nie mogę wstawić wszystkiego na raz, bo znowu mi wyjdzie misz-masz i będę z czegoś niezadowolona.
Hmm, ciekawe jakie :3. To pisz, skoro się już nie możesz doczekać XD.
UsuńTeraz myśli mam zajęte pewną rozkminą, ale rozdział za momencik ruszy dalej :3.
Może, ale ja będę zadowolona ♥ XD
Daj mi żyć xD Właśnie się zabieram do edytowania kolejnego rozdziału ale oglądanie live i rozkmina o naszej działalności skutecznie mi to uniemożliwia xD
UsuńUuu, wygląda na to, że Meev zalazł Urumi za skórę. I to mocno.
OdpowiedzUsuńGaze ma niezłe jazdy z Uru panem skromnym inaczej.
Solista to ma głowę pełną pokręconych pomysłów. Nie da się zaprzeczyć.
Skromność Uruhy potrafi przerazić :3
UsuńNa początku było smutno, a potem zrobiło się nad wyraz wesoło i szalenie :D
OdpowiedzUsuńEhh, faceci zawsze myślą, że nie są winni >.> typowe
Ale przyznaję, że Miyavi pomysły ma ciekawe :D tylko kiedy on zdążył zostać ninja?? :D
I jeszcze Pan Najskromniejszy :D chciałabym to zobaczyć, jak go wrzucili pod prysznic :D
Taaak, najlepiej zawsze widzi się winne nie po swojej stronie.
UsuńA tego to nawet sam Meev nie wie xD
Cieszę się, że spodobał Ci się pomysł Miyavi'ego :3