niedziela, 28 września 2014

[04] Nie wiedziałem, że jesteś taka ostra

„Czemu nie mogę spać? Byłem zafascynowany ciszą.
Znowu mówię do siebie w tym pustym, wilgotnym pokoju.
Czemu nie mogę spać? Ponieważ Cię zobaczyłem.”
The GazettE – Bath Room

                Rozbawionym spojrzeniem zmierzył postać czołgającego się wokalisty. Widział jak Ruki drżał od tłumionego śmiechu. Sam miał na ustach szeroki uśmiech, od którego bolały go już policzki.
                Był samozwańczym mistrzem w wymyślaniu absurdalnych akcji. Jego wyobraźnia nigdy nie zawodziła go, gdy w grę wchodziły głupoty. To był jego sposób na stres i problemy. Wiedział, że to wszystko nie zniknie, ale przynajmniej mógł ochłonąć, na chwilę się od wszystkiego oderwać.
                Spojrzał przed siebie, zauważając schodki na scenę. Zespół nadal był zbyt pochłonięty grą, aby zauważyć intruzów. Nagle podskoczył lekko, uderzając żebrami o podłogę. Poczuł jak jego serce mimowolnie przyspieszyło. W tej chwili zachciało mu się śmiać. Głos wokalisty przybrał tak przerażający ton, że Meev’a przeszła fala dreszczy.
          Pokręcił niedowierzająco głową, odganiając od siebie natrętne myśli. Zauważył, że Takanori przyglądał mu się, czekając na znak. No tak – doczołgali się właśnie do schodków, które wcześniej Miyavi zauważył. Brunet posłał mu znaczące spojrzenie, na co Ruki skinął głową. Na czworaka wdrapali się na scenę, po czym ponownie padli na podłogę.
          Teraz Miyavi i Takanori musieli przedostać się na drugi koniec sceny, aby w odpowiednim momencie zaatakować niczego nieświadomego gitarzystę. Czemu chcieli napaść Yaichiro? Bo właśnie ten blondyn był towarzyszem do - tak zwanych przez Takamase - misji rangi S.

                Grając czuła się tak, jakby stała się jednością ze swoim basem. Ruchy jej ciała były zupełnie nie do opanowania, można było rzecz, że wręcz tańczyła. Vixen posyłała jej co jakiś czas wesołe spojrzenie, właśnie takiej osoby potrzebowali!
                Właśnie miała grać solówkę, gdy podczas cofania się natrafiła na przeszkodę. Zaskoczona straciła równowagę, zamykając oczy. Bała się spotkania z twardym podłożem, ale jeszcze bardziej bała się o swój bas. Jednak o dziwo, wylądowała na czymś miękkim. Gryf basu z lekkim hukiem uderzył o coś. Błyskawicznie otworzyła powieki, słysząc czyjś jęk, a następnie syk. Niemal natychmiast podniosła się na nogi i spojrzała na miejsce, w którym wylądowała.
                Na podłodze leżał rozłożony blondyn, który powoli zaczął wstawać na nogi. Przeciągnął się z jękiem, dłonią dotykając głowy. Urumi szybkim spojrzeniem obrzuciła instrument, sprawdzając czy nic mu się nie stało. Gdy upewniła się, że wszystko było w porządku, spojrzała na mężczyznę. Przypatrywała mu się szeroko otwartymi oczami, zastanawiając się co takiego robił na podłodze.
-Ruki! - krzyknął doskonale znany jej głos. Dziewczyna zmarszczyła brwi, przenosząc wzrok na Miyavi'ego. Nie wiedziała co tutaj robił, ale nagle poczuła, że lepiej byłoby dla niego, aby natychmiast stąd wyszedł. -Zepsułeś mi moją misję! - jęknął oburzony, krzyżując ręce na torsie. Takanori spojrzał na niego, lekko mrużąc oczy. Mimo bólu uśmiechnął się delikatnie.
-Zero empatii - skomentował blondyn.
-Gomenasai - szepnęła, dopiero teraz zwracając na siebie uwagę przybyszów. -Nie zauważyłam pana - dodała, zerkając na jego twarz. Drgnęła, uświadamiając sobie, że jej "ofiarą" padł wokalista GazettE.
-W sumie to też moja wina. - Wzruszył ramionami, po czym wskazał na bruneta. – A właściwie jego, bo nie dopracował swojego planu – oznajmił, dając Miyavi'emu kuksańca w bok. Jednak solista nie zareagował na tę zaczepkę. Odsunął się lekko od blondyna, nie spuszczając wzroku z dziewczyny.
-Nie wiedziałem, że to ty jesteś basistką Piekła  – zaczął z poważnym wyrazem twarzy, maskując smutek jaki go ogarnął.
          Wzruszyła ramionami, słysząc jego słowa. Nie chciała z nim rozmawiać, a tym bardziej na niego patrzeć. Dlatego też przeniosła swój wzrok na Matsumoto, który oderwał dłoń od głowy i dopiero wtedy była w stanie dostrzec krew, która powoli barwiła jego włosy na szkarłat.
-Kuso - mruknął do siebie.
-No Urumi-chan - zaczął Yaichiro, podchodząc do niej i obejmując ją ramieniem. Uśmiechnął się szeroko. -Nie wiedziałeś, że jesteś taka ostra.
                -Co wy tutaj odpierdalacie?! - warknęła Hikari, podchodząc do nich. Zmarszczyła gniewnie brwi, przenosząc swoje spojrzenie z Miyavi'ego na Ruki'ego i z powrotem. -Doczekam się odpowiedzi?! - krzyknęła, będąc zirytowana ciszą. Nienawidziła, gdy ktoś przerywał jej próbę. Miała idealnie ustawiany grafik a każda jego zmiana wydłuża czas, który został jej do znalezienia się w swoim ukochanym łóżku.
-Spokojnie Vix-chan. - Liderka słysząc to odwróciła się w stronę mężczyzny i posłała mu iście demoniczne spojrzenie. Kai przełknął głośno ślinę, żałując tego, że się w ogóle odezwał. Czerwonowłosa już miała gotową ripostę, gdy nagle stanęła jak wryta.
                Do pomieszcza radosnym krokiem wmaszerował Aoi. W czarnych spodniach i białej koszulce jej zespołu prezentował się niezwykle seksownie. Przez chwilę zastanawiała się dlaczego miał t-shirt Piekła, ale jego spojrzenie skutecznie uniemożliwiło jej zadanie pytanie.
                Zmierzył ją spojrzeniem swoich ciepłych brązowych oczu i uśmiechnął się jeszcze szerzej. Miała wrażenie jakby jego tęczówki nagle rozświetliły iskierki. Przyglądał się jej bez słowa. Nie wiedział jej dobre pół roku i tyle wystarczyło aby jego serce wyło z tęsknoty.
-Witaj Kari-chan - powiedział to niezwykle miękko, po czym podszedł do niej. Był jedyną osobą, której Vixen nie urywała głowy za zdrabnianie jej imienia. -Mam nadzieję, że twój zespół zje z moim kolacje.
-Cześć. - Liderka ocknęła się po chwili i starała się przybrać na twarz maskę obojętności. - Chętnie, sądzę, że chłopaki zgłodnieli. - Odwróciła się za siebie. - Sprawcy zamieszenia idą opatrzyć Takanori'ego. I żadnego "ale" - warknęła, widząc jak Urumi próbowała się sprzeciwić. -Przyjdziecie do nas później. 
~
                Hikari stała oparta o ścianę, obserwując swoich znajomych. Aki i Aoi gdzieś zniknęli i o ile nie było to dziwne w przypadku tego pierwszego, to Yuu rzadko odchodził  bez słowa.
                Dziwnie czuła się w jego towarzystwie. Zawsze wygadana, mając odpowiedź na wszystko, nagle zapomniała języka w gębie. Irytowało ją to, ale mimo wszystko, gdy długo go nie wiedziała, zżerała ją tęsknota.
-Przestań się bać. - Kai wyrwał ją z myśli, uśmiechając się tak szeroko, że widoczne były jego dołeczki.
-Nie wiem o czym mówisz - warknęła Vixen, odwracają twarz.
-Wiesz, że mówię o Yuu. On cię naprawdę kocha, inaczej już dawno dałby sobie spokój. - Słowa Yutaki długo dźwięczały w jej uszach. Spojrzała na niego, po czym położyła głowę na jego ramieniu.
-Boję się, że jak będę szczęśliwa to znowu coś się zjebie - wyznała cicho. Kai objął ją.
-Znam Yuu od lat, wiem, że jeżeli się z nim zwiążesz to uczyni wszystko, abyś była szczęśliwa. Nie namawiałbym cię do tego, gdybym nie widział jak oboje cierpicie. - Lider GazettE westchnął ciężko.
-Poczekamy na Yuu i pójdziemy coś zjeść - zmieniła temat, odrywając się od bruneta.

~
          Siedział na scenie, wpatrując się w ścianę. Nie miał zamiaru nigdzie iść, irytacja, w którą wprowadzała go Urumi odbierała mu apetyt. Ta dziewczyna przynosiła więcej kłopotów niż korzyści. Nie miał najmniejszego zamiaru jej lepiej poznawać. Dla niego była tylko rozkapryszaną bratanicą sławnego j-rockera, bez którego by sobie nie poradziła.
          Westchnął cicho, wplatając palce we włosy. Czuł jak po raz kolejny ogarniało go cholerne uczucie tęsknoty. Oddałby wszystko, aby chociaż na moment wrócić do tamtych chwil, w których był szczęśliwy.

          Wszedł do mieszkania z lekkim uśmiechem na ustach. Doskonale wiedział, że ktoś na niego czekał. Właśnie to sprawiało, że czuł się szczęśliwy. Czego mógł jeszcze żądać od życia? Teraz nie było mu potrzebne nic więcej. Jego zespół rozwijał się zaskakująco szybko, życie prywatne nie wypływało na wierzch, a jego życie uczuciowe było w stu procentach udane.
           Położył siatki z zakupami na stole, po czym skierował się na balkon. Otworzył szklane drzwi i oparł się o ich framugę. Jego uśmiech poszerzył się jeszcze bardziej, widząc dobrze znaną mu osobę. Blond włosy mężczyzna siedział spokojnie na fotelu stojącym na balkonie i notował coś w swoim notatniku. Aki był pewien, że blondyn patrząc w nocne niebo znowu dostał ataku weny.
Powoli i cicho podszedł do mężczyzny i stając ze nim pochylił się nisko. Jego usta znalazły się na wysokości jego ucha.
-Zepsujesz sobie oczy Yosuke – wyszeptał cicho i zaśmiał się, kiedy blondyn podskoczył zaskoczony.
-Aki… - basista odwrócił głowę i uśmiechnął się szeroko. – Kiedyś doprowadzisz mnie do zawału.
-Wtedy sam będę cię reanimował. – Puścił mu oczko, po czym zauważył jak chłopak wstaje. Sam zajął jego wcześniejsze miejsce.
-Idę po kawę. Poczekaj tu na mnie. – Yosuke nadal się szczerząc, wszedł do mieszkania. Aki wygodnie rozsiadł się na fotelu, po czym przeniósł wzrok na nocne niebo. Świecące gwiazdy odbijały się od jego czarnych oczu. Były to nieliczne sytuacje, w których z jego twarzy znikała maska obojętności. Owa maska była jego znakiem rozpoznawczym, kawałkiem jego scenicznego stroju. Uchodził za obojętnego, sarkastycznego i tajemniczego wokalistę. Dzięki temu zainteresowanie jego osobą wśród fanów wzrastało. Miał też świadomość, że dzięki swojej tajemniczości będzie częściej śledzony przez dziennikarzy. Ale z tym też umiał sobie poradzić. Grunt to to, że jego życie prywatne pozostawało tajemnicą.
          Usłyszał kroki blondyna. Przeniósł na niego swój wzrok, obserwując jak chłopak stawiał na blacie szklanego stolika kubki z kawą. Yosuke odwrócił się do niego, mając nadal uśmiech na ustach. Zauważył jak brunet wyciągał ręce w jego stronę. Wiedział, o co mu chodziło, dlatego już chwilę później siedział na jego kolanach, wtulając głowę w jego szyję. Poczuł, jak Aki delikatnie zaczął przejeżdżać opuszkami palców po jego plecach. Westchnął cicho z rozkoszy. W takich chwilach zupełnie nie przeszkadzało mu to, że ich związek musiał pozostać ukryty. Jak stwierdził jeden z greckich filozofów: "Związki ukryte są trwalsze od związków jawnych." I coś w tym było. Bo z każdym dniem czuł, że jego miłość do tego bruneta rosła, że to, iż się ukrywają było w pewien sposób fascynujące i podniecające. W sumie o ich związku wiedziała tylko jedna osoba, która znała ich dobrze i nie zamierzała nigdy ich wydać.
           Aki spojrzał na twarz swojego ukochanego a widząc, że Yosuke również mu się przyglądał, posłał mu szeroki uśmiech, po czym pochylił się lekko. Jego wargi delikatnie dotknęły ust blondyna, który odwzajemniając pieszczotę zaplótł swoje ręce na szyi wokalisty. Pocałunek był delikatny, wolny, przepełniony miłością i namiętnością. Nigdzie im się nie spieszyło. Mieli przecież dla siebie całą noc.
-Chwilo trwaj… - szepnął uśmiechnięty basista, gdy ich usta tylko na chwile oderwały się od siebie.

          Poczuł jak wstrząsał nim dreszcz. Tak bardzo chciał znowu wtulić się w ramiona tego drobnego i szalonego basisty. A tymczasem jego przyjaciele zatrudnili na miejsce Yosuke jakąś rozwydrzoną dziewuchę! Miał teraz wielką ochotę coś rozwalić. Albo krzyknąć głośno, wyładowując tym samym swoje wszystkie negatywne emocje. Ale nie mógł tego zrobić, bo znając życie zaraz wszyscy by się tu zbiegli.
          Fakt faktem… Nikt z Shiroi Naraku nie wiedział, co było pomiędzy nim a Yosuke, ale czy to oznaczało, że można było go od tak zastąpić? Przecież na początku przyrzekli sobie, że gdy jedna z osób odejdzie to zespół całkowicie się rozpadnie. Bo Piekło istniało tak naprawdę tylko w tamtym składzie… On, Yosuke, Vixen, Yaichiro, Ichizo. Teraz po śmierci Yosuke to już nie było Białe Piekło… To nie był zespół, który założył razem ze swoim ukochanym. Niektóre wartości dla pozostałych członków zespołu przestały być ważne. Zapomnieli o dawnych obietnicach, o tym, co było kiedyś. Zapomnieli zupełnie, że to tak naprawdę dzięki optymizmowi Yosuke i jego zaangażowaniu tak szybko stali się sławni. Zawiódł się na nich. Przecież basista nie żył od dwóch miesięcy! A oni już znaleźli zastępstwo. Już na początku stwierdzili, że Urumi była tak samo dobra jak Yo. Ale to nie prawda! Czy oni byli ślepi? Ta dziewczyna nigdy mu nie dorówna. Yosuke był osobą, która potrafiła zjednać wszystkich a jego radość przedzierała się przez mroczną charakteryzacje zespołu. Jego gra na basie było wręcz hipnotyzująca, a teksty jego piosenek były naprawdę głębokie. Teraz gdy tego szalonego blondyna zabrakło zespół stał się całkowicie mroczny.
          -Znowu o nim myślisz. - Aki nie spojrzał na osobę, która w tej chwili usiadła obok niego.
-Jak tam Ruki? – W tonie wokalisty przebrzmiewał jeszcze smutek spowodowany tęsknotą.
-Dobrze, będzie miał tylko guza przez kilka dni. Masz im to za złe?
-Co? – Brunet wyrwany z zamyślenia po raz pierwszy spojrzał na swojego towarzysza. Aoi siedział spokojnie obok niego, przypatrując mu się uważnie.
-Wiesz, o co mi chodzi, a raczej o kogo. - Yuu westchnął cicho, po czym położył się na scenie, wpatrując się w sufit. Aki również położył się obok niego.
-Złamali obietnice. - Przymknął oczy, zakładając ręce za głowę. –Sława uderzyła im do głowy…
-Czemu im tego nie powiesz? Może…
-Nie Yuu… - Wokalista podniósł się do pozycji siedzącej. – Oni pamiętali o tym, jednak jednogłośnie stwierdzili, że Yosuke nie chciałby tego, aby Piekło się rozpadło.
-Gdyby tak było to nie złożylibyście obietnicy.
-Właśnie! Ale oni tego nie potrafią zrozumieć. Ja nie mam siły…
-Czemu nie odejdziesz? Miałbyś święty spokój.
-Gdy odejdę oni zrobią z Shiroi Naraku coś, co w żadnym stopniu nie będzie przypominało dawnego zespołu. Pozostanie jedynie nazwa. Gdy ja odejdę teksty pisane przez Yosuke, będzie śpiewał ktoś inny… Nie mogę na to pozwolić. Jako jedyny ciągle pamiętam o Yosuke, pisząc teksty, śpiewając, koncertując, udzielając wywiadów… Fakt faktem nie mam prawie nic do powiedzenia, bo zawsze mnie przegłosują… Ale póki jestem w tym zespole jest tu także cząstka Yosuke.
-Aki nie myślałeś o tym, aby tę Urumi przekabacić na swoją stronę? Może wtedy coś by ruszyło po twojej myśli. Co dwie głowy to nie jedna. - Aoi uniósł się na łokciach z lekkim uśmiechem na ustach.

5 komentarzy:

  1. I tak właśnie skończyła się misja solisty i wokalisty.
    Przynajmniej Urumi miała miękkie lądowanie :)
    Od razu widać, że Aoi strasznie mocno oddziałuje na panią leader, jednak słowa Kai'a dały mi dużo do myślenia.
    Teraz chociaż trochę rozumiem dlaczego Aki tak nie lubi Urumi.
    No proszę Aoi jako jedyny (chyba) zna jego tajemnice.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawa jestem jakie wnioski nasunęły Ci się po przeczytaniu słów Kai'a :)

      Usuń
  2. Za krótkie! :C.
    Eh, Meev i te jego pomysły... Nie wyobrażam sobie Rukiego jako wyluzowanego kumpla Miyaviego, coś jego pokroju nawet o.O.
    Kajutek- wujaszek-dobra-rada, taki kochany :3.
    Przynajmniej wiemy już, dlaczego Aki to taki buc xD.
    Czekam na nowość :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jutro będzie dłuższe :3
      Nikt sobie go tak nie wyobraża, dlatego też reszta GazettE się zdziwiła, że się w ogóle na to zgodził xD

      Usuń
  3. Misja rangi S nie wypaliła :D
    Miyavi, kiepski z ciebie taktyk.
    No, nie sądziłam, że Aki może być taki... zawistny? Zrozumiałe, że cierpi, jednak nie powinien się wyżywać na Urumi. Ona nie zawiniła.
    Vixen i Aoi są tacy pocieszni :D Nawet ślepy by zauważył, że się kochają :D
    Gome, że nie skomentowałam wcześniej T^T

    OdpowiedzUsuń