„Czemu
nie mogę spać? Byłem zafascynowany ciszą.
Znowu
mówię do siebie w tym pustym, wilgotnym pokoju.
Czemu
nie mogę spać? Ponieważ Cię zobaczyłem.”
The GazettE – Bath Room
Rozbawionym
spojrzeniem zmierzył postać czołgającego się wokalisty. Widział jak Ruki drżał
od tłumionego śmiechu. Sam miał na ustach szeroki uśmiech, od którego bolały go
już policzki.
Był
samozwańczym mistrzem w wymyślaniu absurdalnych akcji. Jego wyobraźnia nigdy
nie zawodziła go, gdy w grę wchodziły głupoty. To był jego sposób na stres i
problemy. Wiedział, że to wszystko nie zniknie, ale przynajmniej mógł ochłonąć,
na chwilę się od wszystkiego oderwać.
Spojrzał
przed siebie, zauważając schodki na scenę. Zespół nadal był zbyt pochłonięty
grą, aby zauważyć intruzów. Nagle podskoczył lekko, uderzając żebrami o podłogę. Poczuł jak jego serce mimowolnie
przyspieszyło. W tej chwili zachciało mu się śmiać. Głos wokalisty przybrał tak
przerażający ton, że Meev’a przeszła fala dreszczy.
Pokręcił
niedowierzająco głową, odganiając od siebie natrętne myśli. Zauważył, że
Takanori przyglądał mu się, czekając na znak. No tak – doczołgali się właśnie
do schodków, które wcześniej Miyavi zauważył. Brunet posłał mu znaczące
spojrzenie, na co Ruki skinął głową. Na czworaka wdrapali się na scenę, po czym
ponownie padli na podłogę.
Teraz
Miyavi i Takanori musieli przedostać się na drugi koniec sceny, aby w
odpowiednim momencie zaatakować niczego nieświadomego gitarzystę. Czemu chcieli
napaść Yaichiro? Bo właśnie ten blondyn był towarzyszem do - tak zwanych przez
Takamase - misji rangi S.
Grając
czuła się tak, jakby stała się jednością ze swoim basem. Ruchy jej ciała były
zupełnie nie do opanowania, można było rzecz, że wręcz tańczyła. Vixen posyłała
jej co jakiś czas wesołe spojrzenie, właśnie takiej osoby potrzebowali!
Właśnie
miała grać solówkę, gdy podczas cofania się natrafiła na przeszkodę. Zaskoczona
straciła równowagę, zamykając oczy. Bała się spotkania z twardym podłożem, ale
jeszcze bardziej bała się o swój bas. Jednak o dziwo, wylądowała na czymś
miękkim. Gryf basu z lekkim hukiem uderzył o coś. Błyskawicznie otworzyła
powieki, słysząc czyjś jęk, a następnie syk. Niemal natychmiast podniosła się
na nogi i spojrzała na miejsce, w którym wylądowała.
Na
podłodze leżał rozłożony blondyn, który powoli zaczął wstawać na nogi.
Przeciągnął się z jękiem, dłonią dotykając głowy. Urumi szybkim spojrzeniem
obrzuciła instrument, sprawdzając czy nic mu się nie stało. Gdy upewniła się,
że wszystko było w porządku, spojrzała na mężczyznę. Przypatrywała mu się
szeroko otwartymi oczami, zastanawiając się co takiego robił na podłodze.
-Ruki! - krzyknął doskonale znany jej głos. Dziewczyna
zmarszczyła brwi, przenosząc wzrok na Miyavi'ego. Nie wiedziała co tutaj robił,
ale nagle poczuła, że lepiej byłoby dla niego, aby natychmiast stąd wyszedł.
-Zepsułeś mi moją misję! - jęknął oburzony, krzyżując ręce na torsie. Takanori
spojrzał na niego, lekko mrużąc oczy. Mimo bólu uśmiechnął się delikatnie.
-Zero empatii - skomentował blondyn.
-Gomenasai -
szepnęła, dopiero teraz zwracając na siebie uwagę przybyszów. -Nie zauważyłam
pana - dodała, zerkając na jego twarz. Drgnęła, uświadamiając sobie, że jej
"ofiarą" padł wokalista GazettE.
-W sumie to też moja wina. - Wzruszył ramionami, po czym
wskazał na bruneta. – A właściwie jego, bo nie dopracował swojego planu –
oznajmił, dając Miyavi'emu kuksańca w bok. Jednak solista nie zareagował na tę
zaczepkę. Odsunął się lekko od blondyna, nie spuszczając wzroku z dziewczyny.
-Nie wiedziałem, że to ty jesteś basistką Piekła – zaczął z poważnym wyrazem twarzy, maskując
smutek jaki go ogarnął.
Wzruszyła
ramionami, słysząc jego słowa. Nie chciała z nim rozmawiać, a tym bardziej na
niego patrzeć. Dlatego też przeniosła swój wzrok na Matsumoto, który oderwał
dłoń od głowy i dopiero wtedy była w stanie dostrzec krew, która powoli barwiła
jego włosy na szkarłat.
-Kuso - mruknął
do siebie.
-No Urumi-chan
- zaczął Yaichiro, podchodząc do niej i obejmując ją ramieniem. Uśmiechnął się
szeroko. -Nie wiedziałeś, że jesteś taka ostra.
-Co wy tutaj odpierdalacie?! - warknęła Hikari,
podchodząc do nich. Zmarszczyła gniewnie brwi, przenosząc swoje spojrzenie z
Miyavi'ego na Ruki'ego i z powrotem. -Doczekam się odpowiedzi?! - krzyknęła,
będąc zirytowana ciszą. Nienawidziła, gdy ktoś przerywał jej próbę. Miała
idealnie ustawiany grafik a każda jego zmiana wydłuża czas, który został jej do
znalezienia się w swoim ukochanym łóżku.
-Spokojnie Vix-chan.
- Liderka słysząc to odwróciła się w stronę mężczyzny i posłała mu iście
demoniczne spojrzenie. Kai przełknął głośno ślinę, żałując tego, że się w ogóle
odezwał. Czerwonowłosa już miała gotową ripostę, gdy nagle stanęła jak wryta.
Do
pomieszcza radosnym krokiem wmaszerował Aoi. W czarnych spodniach i białej
koszulce jej zespołu prezentował się
niezwykle seksownie. Przez chwilę zastanawiała się dlaczego miał t-shirt Piekła, ale jego spojrzenie skutecznie
uniemożliwiło jej zadanie pytanie.
Zmierzył
ją spojrzeniem swoich ciepłych brązowych oczu i uśmiechnął się jeszcze szerzej.
Miała wrażenie jakby jego tęczówki nagle rozświetliły iskierki. Przyglądał się
jej bez słowa. Nie wiedział jej dobre pół roku i tyle wystarczyło aby jego
serce wyło z tęsknoty.
-Witaj Kari-chan
- powiedział to niezwykle miękko, po czym podszedł do niej. Był jedyną osobą,
której Vixen nie urywała głowy za zdrabnianie jej imienia. -Mam nadzieję, że
twój zespół zje z moim kolacje.
-Cześć. - Liderka ocknęła się po chwili i starała się
przybrać na twarz maskę obojętności. - Chętnie, sądzę, że chłopaki zgłodnieli.
- Odwróciła się za siebie. - Sprawcy zamieszenia idą opatrzyć Takanori'ego. I
żadnego "ale" - warknęła, widząc jak Urumi próbowała się sprzeciwić.
-Przyjdziecie do nas później.
~
Hikari
stała oparta o ścianę, obserwując swoich znajomych. Aki i Aoi gdzieś zniknęli i
o ile nie było to dziwne w przypadku tego pierwszego, to Yuu rzadko
odchodził bez słowa.
Dziwnie
czuła się w jego towarzystwie. Zawsze wygadana, mając odpowiedź na wszystko,
nagle zapomniała języka w gębie. Irytowało ją to, ale mimo wszystko, gdy długo
go nie wiedziała, zżerała ją tęsknota.
-Przestań się bać. - Kai wyrwał ją z myśli, uśmiechając
się tak szeroko, że widoczne były jego dołeczki.
-Nie wiem o czym mówisz - warknęła Vixen, odwracają
twarz.
-Wiesz, że mówię o Yuu. On cię naprawdę kocha, inaczej
już dawno dałby sobie spokój. - Słowa Yutaki długo dźwięczały w jej uszach.
Spojrzała na niego, po czym położyła głowę na jego ramieniu.
-Boję się, że jak będę szczęśliwa to znowu coś się zjebie
- wyznała cicho. Kai objął ją.
-Znam Yuu od lat, wiem, że jeżeli się z nim zwiążesz to
uczyni wszystko, abyś była szczęśliwa. Nie namawiałbym cię do tego, gdybym nie
widział jak oboje cierpicie. - Lider GazettE
westchnął ciężko.
-Poczekamy na Yuu i pójdziemy coś zjeść - zmieniła temat,
odrywając się od bruneta.
~
Siedział
na scenie, wpatrując się w ścianę. Nie miał zamiaru nigdzie iść, irytacja, w
którą wprowadzała go Urumi odbierała mu apetyt. Ta dziewczyna przynosiła więcej
kłopotów niż korzyści. Nie miał najmniejszego zamiaru jej lepiej poznawać. Dla
niego była tylko rozkapryszaną bratanicą sławnego j-rockera, bez którego by
sobie nie poradziła.
Westchnął
cicho, wplatając palce we włosy. Czuł jak po raz kolejny ogarniało go cholerne
uczucie tęsknoty. Oddałby wszystko, aby chociaż na moment wrócić do tamtych chwil,
w których był szczęśliwy.
Wszedł do mieszkania z lekkim
uśmiechem na ustach. Doskonale wiedział, że ktoś na niego czekał. Właśnie to
sprawiało, że czuł się szczęśliwy. Czego mógł jeszcze żądać od życia? Teraz nie
było mu potrzebne nic więcej. Jego zespół rozwijał się zaskakująco szybko,
życie prywatne nie wypływało na wierzch, a jego życie uczuciowe było w stu
procentach udane.
Położył siatki z zakupami na stole,
po czym skierował się na balkon. Otworzył szklane drzwi i oparł się o ich
framugę. Jego uśmiech poszerzył się jeszcze bardziej, widząc dobrze znaną mu
osobę. Blond włosy mężczyzna siedział spokojnie na fotelu stojącym na balkonie
i notował coś w swoim notatniku. Aki był pewien, że blondyn patrząc w nocne
niebo znowu dostał ataku weny.
Powoli i cicho
podszedł do mężczyzny i stając ze nim pochylił się nisko. Jego usta znalazły
się na wysokości jego ucha.
-Zepsujesz sobie
oczy Yosuke – wyszeptał cicho i zaśmiał się, kiedy blondyn podskoczył
zaskoczony.
-Aki… - basista
odwrócił głowę i uśmiechnął się szeroko. – Kiedyś doprowadzisz mnie do zawału.
-Wtedy sam będę cię
reanimował. – Puścił mu oczko, po czym zauważył jak chłopak wstaje. Sam zajął
jego wcześniejsze miejsce.
-Idę po kawę.
Poczekaj tu na mnie. – Yosuke nadal się szczerząc, wszedł do mieszkania. Aki
wygodnie rozsiadł się na fotelu, po czym przeniósł wzrok na nocne niebo.
Świecące gwiazdy odbijały się od jego czarnych oczu. Były to nieliczne
sytuacje, w których z jego twarzy znikała maska obojętności. Owa maska była
jego znakiem rozpoznawczym, kawałkiem jego scenicznego stroju. Uchodził za
obojętnego, sarkastycznego i tajemniczego wokalistę. Dzięki temu
zainteresowanie jego osobą wśród fanów wzrastało. Miał też świadomość, że
dzięki swojej tajemniczości będzie częściej śledzony przez dziennikarzy. Ale z
tym też umiał sobie poradzić. Grunt to to, że jego życie prywatne pozostawało
tajemnicą.
Usłyszał kroki blondyna. Przeniósł na
niego swój wzrok, obserwując jak chłopak stawiał na blacie szklanego stolika
kubki z kawą. Yosuke odwrócił się do niego, mając nadal uśmiech na ustach.
Zauważył jak brunet wyciągał ręce w jego stronę. Wiedział, o co mu chodziło,
dlatego już chwilę później siedział na jego kolanach, wtulając głowę w jego
szyję. Poczuł, jak Aki delikatnie zaczął przejeżdżać opuszkami palców po jego
plecach. Westchnął cicho z rozkoszy. W takich chwilach zupełnie nie
przeszkadzało mu to, że ich związek musiał pozostać ukryty. Jak stwierdził
jeden z greckich filozofów: "Związki ukryte są trwalsze od związków
jawnych." I coś w tym było. Bo z każdym dniem czuł, że jego miłość do tego
bruneta rosła, że to, iż się ukrywają było w pewien sposób fascynujące i
podniecające. W sumie o ich związku wiedziała tylko jedna osoba, która znała
ich dobrze i nie zamierzała nigdy ich wydać.
Aki spojrzał na twarz swojego
ukochanego a widząc, że Yosuke również mu się przyglądał, posłał mu szeroki
uśmiech, po czym pochylił się lekko. Jego wargi delikatnie dotknęły ust blondyna,
który odwzajemniając pieszczotę zaplótł swoje ręce na szyi wokalisty. Pocałunek
był delikatny, wolny, przepełniony miłością i namiętnością. Nigdzie im się nie
spieszyło. Mieli przecież dla siebie całą noc.
-Chwilo trwaj… -
szepnął uśmiechnięty basista, gdy ich usta tylko na chwile oderwały się od
siebie.
Poczuł
jak wstrząsał nim dreszcz. Tak bardzo chciał znowu wtulić się w ramiona tego
drobnego i szalonego basisty. A tymczasem jego przyjaciele zatrudnili na
miejsce Yosuke jakąś rozwydrzoną dziewuchę! Miał teraz wielką ochotę coś
rozwalić. Albo krzyknąć głośno, wyładowując tym samym swoje wszystkie negatywne
emocje. Ale nie mógł tego zrobić, bo znając życie zaraz wszyscy by się tu
zbiegli.
Fakt
faktem… Nikt z Shiroi Naraku nie
wiedział, co było pomiędzy nim a Yosuke, ale czy to oznaczało, że można było go
od tak zastąpić? Przecież na początku przyrzekli sobie, że gdy jedna z osób
odejdzie to zespół całkowicie się rozpadnie. Bo Piekło istniało tak naprawdę tylko w tamtym składzie… On, Yosuke,
Vixen, Yaichiro, Ichizo. Teraz po śmierci Yosuke to już nie było Białe Piekło… To nie był zespół, który
założył razem ze swoim ukochanym. Niektóre wartości dla pozostałych członków
zespołu przestały być ważne. Zapomnieli o dawnych obietnicach, o tym, co było
kiedyś. Zapomnieli zupełnie, że to tak naprawdę dzięki optymizmowi Yosuke i
jego zaangażowaniu tak szybko stali się sławni. Zawiódł się na nich. Przecież basista
nie żył od dwóch miesięcy! A oni już znaleźli zastępstwo. Już na początku stwierdzili,
że Urumi była tak samo dobra jak Yo. Ale to nie prawda! Czy oni byli ślepi? Ta
dziewczyna nigdy mu nie dorówna. Yosuke był osobą, która potrafiła zjednać
wszystkich a jego radość przedzierała się przez mroczną charakteryzacje
zespołu. Jego gra na basie było wręcz hipnotyzująca, a teksty jego piosenek
były naprawdę głębokie. Teraz gdy tego szalonego blondyna zabrakło zespół stał
się całkowicie mroczny.
-Znowu o
nim myślisz. - Aki nie spojrzał na osobę, która w tej chwili usiadła obok niego.
-Jak tam Ruki? – W tonie wokalisty przebrzmiewał jeszcze
smutek spowodowany tęsknotą.
-Dobrze, będzie miał tylko guza przez kilka dni. Masz im
to za złe?
-Co? – Brunet wyrwany z zamyślenia po raz pierwszy
spojrzał na swojego towarzysza. Aoi siedział spokojnie obok niego, przypatrując
mu się uważnie.
-Wiesz, o co mi chodzi, a raczej o kogo. - Yuu westchnął
cicho, po czym położył się na scenie, wpatrując się w sufit. Aki również
położył się obok niego.
-Złamali obietnice. - Przymknął oczy, zakładając ręce za
głowę. –Sława uderzyła im do głowy…
-Czemu im tego nie powiesz? Może…
-Nie Yuu… - Wokalista podniósł się do pozycji siedzącej.
– Oni pamiętali o tym, jednak jednogłośnie stwierdzili, że Yosuke nie chciałby
tego, aby Piekło się rozpadło.
-Gdyby tak było to nie złożylibyście obietnicy.
-Właśnie! Ale oni tego nie potrafią zrozumieć. Ja nie mam
siły…
-Czemu nie odejdziesz? Miałbyś święty spokój.
-Gdy odejdę oni zrobią z Shiroi Naraku coś, co w żadnym stopniu nie będzie przypominało
dawnego zespołu. Pozostanie jedynie nazwa. Gdy ja odejdę teksty pisane przez
Yosuke, będzie śpiewał ktoś inny… Nie mogę na to pozwolić. Jako jedyny ciągle
pamiętam o Yosuke, pisząc teksty, śpiewając, koncertując, udzielając wywiadów…
Fakt faktem nie mam prawie nic do powiedzenia, bo zawsze mnie przegłosują… Ale
póki jestem w tym zespole jest tu także cząstka Yosuke.
-Aki nie myślałeś o tym, aby tę Urumi przekabacić na
swoją stronę? Może wtedy coś by ruszyło po twojej myśli. Co dwie głowy to nie
jedna. - Aoi uniósł się na łokciach z lekkim uśmiechem na ustach.
I tak właśnie skończyła się misja solisty i wokalisty.
OdpowiedzUsuńPrzynajmniej Urumi miała miękkie lądowanie :)
Od razu widać, że Aoi strasznie mocno oddziałuje na panią leader, jednak słowa Kai'a dały mi dużo do myślenia.
Teraz chociaż trochę rozumiem dlaczego Aki tak nie lubi Urumi.
No proszę Aoi jako jedyny (chyba) zna jego tajemnice.
Ciekawa jestem jakie wnioski nasunęły Ci się po przeczytaniu słów Kai'a :)
UsuńZa krótkie! :C.
OdpowiedzUsuńEh, Meev i te jego pomysły... Nie wyobrażam sobie Rukiego jako wyluzowanego kumpla Miyaviego, coś jego pokroju nawet o.O.
Kajutek- wujaszek-dobra-rada, taki kochany :3.
Przynajmniej wiemy już, dlaczego Aki to taki buc xD.
Czekam na nowość :3
Jutro będzie dłuższe :3
UsuńNikt sobie go tak nie wyobraża, dlatego też reszta GazettE się zdziwiła, że się w ogóle na to zgodził xD
Misja rangi S nie wypaliła :D
OdpowiedzUsuńMiyavi, kiepski z ciebie taktyk.
No, nie sądziłam, że Aki może być taki... zawistny? Zrozumiałe, że cierpi, jednak nie powinien się wyżywać na Urumi. Ona nie zawiniła.
Vixen i Aoi są tacy pocieszni :D Nawet ślepy by zauważył, że się kochają :D
Gome, że nie skomentowałam wcześniej T^T